W poniedziałek w Sejmie doszło do „bójki”. Co prawda nie było to starcie polityków dwóch różnych ugrupowań, ale incydent (jak nazywają to niektóre media) odbił się szerokim echem. Są jednak takie tematy, które większość pominęła.
Sejm, dzień jak każdy inny. No może prawie. Podczas konferencji prasowej wicemarszałka Ryszarda Terleckiego pojawia się, na tamtą chwilę nieznany mężczyzna. Później okazuje się, że jest to Paweł Bednarz z Fundacji im. Dobrego Pasterza z Sosnowca. Podchodzi dość blisko i chce zadać pytanie Terleckiemu. Kiedy zaczyna mówić siłą zostaje odsunięty na bok przez szefa biura prasowego PiS Krzysztofa Wilamowskiego. Mężczyzna się nie poddaje i chce dokończyć zadawanie pytania. Po chwili dochodzi do „bójki”. Tak w skrócie wyglądała ta sytuacja. (Film z bójki)
Później Krzysztof Wilamowski swoje zachowanie wobec Bednarza tłumaczył tak
– Moje działanie było podyktowane troską o bezpieczeństwo moje, mojego pracodawcy i zgromadzonych dziennikarzy.
Niezwykle „wzrusza mnie” troska szefa biura prasowego PiS, jednak nie miał prawa reagować siłą w tej sytuacji. Rzucił się na przedstawiciela Fundacji im. Dobrego Pasterza, jak pierwszy lepszy osiłek. Zdecydowanie rozumiem decyzję Pawła Bednarza dotyczącą złożenia doniesienia o naruszeniu nietykalności cielesnej, bo do takiego działania w tym przypadku doszło. W Sejmie jest odpowiednia służba, wystarczyło poprosić np. kobietę, która pojawia się na nagraniu chwilę przed strażą marszałkowską, by powiadomiła strażników o sytuacji. Rzucanie się na człowieka, chwytanie go w jakiś dziwnych uściskach jest niedopuszczalne i w wypadku pełnienia takiej funkcji najzwyczajniej w świecie śmieszne. Marszałek Terlecki w rozmowie z dziennikarzami chcąc bronić zachowania Wilamowskiego powiedział, że
– Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czy chciał zadać pytanie czy np. wyciągnąć nóż.
Tu rodzi się pytanie czy marszałek zna procedury jakim poddawani są goście w Sejmie? Z jego wypowiedzi może wynikać to, że każdy kto wchodzi do budynku nie jest sprawdzany przez służby np. urządzeniem do wykrywania niebezpiecznych narzędzi, a tak nie jest. To co wydarzyło się na korytarzu jest karygodne i agresywny szef biura prasowego powinien ponieść konsekwencje swojego głupiego zachowania.
Na koniec nie sposób wspomnieć o zachowaniu kolegów po fachu. Kamery TVN-u tego nie wyłapały, ale te z Polsatu były ustawione idealnie (Wideo na stronie Polsat News). Dokładnie widzimy zachowanie warszawskich dziennikarzy i słyszymy co mówią. A mówią strasznie. Wśród nich jest Justyna Dobrosz-Oracz, którą cenię za jej warsztat i kunszt. Z jej ust padają słowa
Ale przepraszam, tu jest konferencja prasowa.
Ich odbiór jak dla mnie jest taki „tu jest konferencja prasowa, spadaj i nie zawracaj gitary”. Wtóruje jej dziennikarz WP.pl, który po chwili jednak kieruje mikrofon w stronę zadającego pytania. Drodzy Państwo, czy wy już naprawdę straciliście kontakt z rzeczywistością? Żadne z Was nie zareagowało na bezprawne użycie siły wobec zwykłego obywatela? Gdyby włączył się alarm pożarowy w Sejmie to też byście mieli pretensje, że coś przerywa wam konferencję? Szkoda, że zapomnieliście o tym, że dziennikarz jest dla ludzi, a nie polityków. Pytam się gdzie są prawicowi dziennikarze np. Telewizji Republika, albo ci którzy tak ochoczo krzyczeli, że „policja bije obywateli” podczas Marszu Niepodległości? Nieźle się Wam zmieniła optyka i przyrosła dupa do foteli podarowanych przez kolegów pana marszałka z PiS-u.
Marszałek Terlecki zapowiedział, że zwróci się o przyspieszenie prac nad projektem dotyczącym pracy dziennikarzy w Sejmie. Gratuluję. Właśnie przyczyniliście się do tego, że już niebawem wylądujecie w jakiejś kanciapie po straży marszałkowskiej, a sejmowe korytarze zostaną dla was i innych zamknięte.